Rano biegnie rundkę od kilku do kilkunastu kilometrów wzdłuż seawall'a omijając paniusie z ratlerkami, które jeszcze zaspane ciągną się na smyczy za swoimi pupilkami. Względnie w wersji bardziej extreem, wbiega Grouse Grindem 800m przewyższenia i zjeżdża kolejką na dół, żeby sobie kolan nie zharatać. Cały czas się dobrze nawadnia z aluminiowej butelki, którą zawsze ma przy sobie, bo odpowiednie nawodnienie to klucz zdrowego organizmu i wiadomo - szczęśliwego życia. Szybki prysznic pod niezbyt wysokim ciśnieniem, bo to bardziej ekologicznie. Dla ochrony środowiska nosi również wielorazówki na zakupy, segreguje śmieci i pobiera darmowe gazety z dystrybutorów... ale przecież lasu to raczej w BC nie brakuje, prawda? Już w drodze do pracy kawusia z Tim'sa w papierowym kubku, koniecznie z tekturką, żeby się nie poparzyć. I koniecznie z Tim Hortons'a, bo prawdziwy Kanadyjczyk innych niepatriotycznych brand'ów nie pija, a już najgorzej to amerykańskiego Starbucks'a. A do kawusi to w zależności od diety, przebiegniętego dystansu i spalonych kalorii, od Dunkin Donuts po organiczne tekturki z super hiper jakimś dodatkiem białka. I oczywiście uśmiech i "hi there" i "how are you doing, fine, thanks, same to you". Praca 9-5, albo nawet mniej, pod warunkiem zatrudnienia u kanadyjskiego pracodawcy, który jest gwarantem zachowania balansu zawodowo-życiowego. Tak więc nic tylko się zatrudnić u Kanadola i już nic więcej nie robić. A po pracy? pykanie w siateczkę ze znajomymi na plaży, albo joga, koniecznie w którymś z najnowszych modnych odcieni "Lululemon" i matą pod kolor, albo zatoczyć się kajaczkiem, albo jeszcze posiedzieć na trawce w parku i wypalić skręta. Potem wieczorem wraca do swojego mieszkania z meblami z Ikei, które zakupił przed miesiącem z planem zostania w tym mieszkaniu na rok... potem może przeprowadzka do tego bloku z basenem, a może do tego z lepszym widokiem?
Kolaż ze zdjęć Magdy W., a hambus jest Dominika (wiadomo! ;)).
Zadowolony, zadbany, uśmiechnięty, obecny, zaangażowany... Chyba to zaangażowanie mi najbardziej imponuje. Świadomy swojego wpływu na otoczenie i tego pozytywnego i tego negatywnego. Gdy widzi, że coś się dzieje, zawsze zareaguje, uprzejmie i konstruktywnie. Ostatnio mieliśmy zapach papierosów z piętrze i sąsiad przeszedł po wszystkich mieszkaniach z prośbą, by zatkać dziurę pod drzwiami, żeby dym się nie wydostawał z mieszkania na klatkę. Zero insynuacji, że ktoś mógłby w ogóle na klatce palić, bo przecież nie wolno.
A pierwszą rzeczą, która mi się przytrafi po powrocie będzie rozjechanie przez samochód, bo tutaj każdy kierowca zatrzymuje się choćbym była i 5 metrów od przejścia. Tak więc mnie rozjedzie pierwszy lepszy spieszący się rano do pracy, a na drugie śniadanie Qbka pożre jakiś pies. Bo to drugi ewenement na skalę światową - nie ma agresywnych psów! Żaden nie szczeka, ani nie warczy, wszystkie zabawowe, pieszczotliwe, w najgorszym wypadku po prostu nie zwracają uwagi. Zupełnie jak ich właściciele.
I jeszcze żeby dopełnić tego obrazu, muszę wspomnieć o kobietach. Naturalne piękno niezależnie od stylu, czy na sportowo, czy na elegancko, czy na orientalnie, lekki makijaż albo wcale, swobodne, pewne ruchy. Zwykle długie włosy, upięte dla wygody. Z jednej strony bardzo kobiece, z drugiej bardzo niezależne i wyemancypowane. I ten uśmiech i życzliwość... wydają mi się prawdziwe :D.