sobota, 23 marca 2013

My preciusssss

Przyszły! Śliczne, świeżutkie, pachnące... no może troszkę przesadzam, ale są piękne.


Nie udało się zdobyć sprzętu tutaj, więc wysyłaliśmy z Polski. Kupowanie nart zdalnie to nielada zadanie, a spakowanie do wysyłki to jeszcze większe przedsięwzięcie. Nie wiem ile Tatko pakował, ale myśmy rozpakowywali dobre pół godziny i to na cztery ręce, bo piąta i szósta robiły zdjęcia ;-).


Jutro jedziemy do Elfin Lakes!

.....

I byliśmy :-D


Wrasztaty fotograficzne

Piękny dzień dziś mamy, niebieskie niebo, trochę chmurek, żeby się nie nudziło, rześki wiaterek. Drzewa nam już zakwitły przed blokiem, jednym słowem, albo dla ścisłości czterema słowami - "wiater wiał, kwiaty pachły".


Lenia złapaliśmy za nogawkę i spacerkiem w miasto się wybraliśmy jak prawdziwi turyści. Poszliśmy poszwędać się ulicami, zaglądnąć do sklepików z pamiątkami, popatrzeć na budynki, łódeczki, stateczki, na góry za zatoką, ogrzać się przy kawie w Starbucksie, potem na sushi do baru zawinąć. Trochę Qbkowi dać podreptać, przestraszyć stado... nie, nie wron, ale za to stado mew... pogawędzić... no... tu się trochę zapędziłam, bo każdy szedł z poczuciem ogromnej misji do spełnienia. 

Wszystkie trzy misje były to misje wielce Fotograficzne. Szliśmy więc przez VanCity kanonadą, każdy ze swoim bardziej lub mniej wypaśnym canonem. Jak prawdziwi zawodowcy zaglądaliśmy ludziom do filiżanek, aby uchwycić te ulotne chwile sobotniego przedpołudnia i oddać za pomocą obrazu zapach kawy, ciepły dotyk słońca i ... smak ryby, hihihihhahahahahhuhuhuhuhu :-). Zdecydowanie za dużo tych canonów a za mało modeli było, szczęście że chociaż Qba nie ma jeszcze swojego canonika, ani poczucia misji do spełnienia. 

Jako, że od dobrych zdjęć są Magda i Dominik, więc sama założyłam sobie zadanie niełatwe i bardzo niebanalne, aby oddać, zobrazować, uwypuklić, unaocznić, dać dowód i zachować dla potomności jak pięknie iść razem na spacer na drugim końcu świata :-D.

Główeczka może posłużyć jako statyw, a przerwa na kawę na zrobienie miejsca na karcie.

Zgaduj zgadula, który to obiektyw?

Znajdź 10 różnic między zdjęciami:
Magdy 
Dominika

Miłego oglądania! :-)



poniedziałek, 11 marca 2013

Strong Women Strong Music

Tak się tytuł spodobał, że wybrałyśmy się na koncert w dzień kobiet. Wiedziałyśmy, że ma być jazz, ale nic poza tym. I było odlotowo :-). Duża dawka pozytwynych wibracji z przytupem.

Babeczki dogadywały się na scenie co i jak mają zagrać, jedna silniejsza od drugiej, to sobie wyobrażacie co się działo? hehehehe.


A my trzy, też babeczki, słuchałyśmy sobie tego jazziku i popijałyśmy piwko. Nie ma to jak Taki Dzień w Takimi Babeczkami!!! :-)

piątek, 8 marca 2013

Prawko

Zdałam dziś test z prawa jazdy :-). Uffff...

Śmieszne uczucie, lekkiego zdenerwowania, już zapomniałam jak to jest podchodzić do testów i innych sprawdzianów. Czym innym jest stres w pracy, zawsze coś można wymyśleć, nawet jak się nie zdąży przygotować do spotkania... ough, ups... chyba nie powinnam takich informacji upubliczniać ;-). A tu po prostu trzeba było nauczyć się, wprawdzie logicznych zasad, ale innych jednak niż w Europie. Nie wiedziałam na przykład, że można skręcać w prawo na czerwonym, że w terenie zabudowanym przy dobrych warunkach pogodowych należy zachować odstęp 2 sekund, albo że za strażą pożarną można jechać najbliżej 150m. Jest trochę innych symboli, mają migające światła, żółte i białe linie, gdzie te żółe to wcale nie są techniczne jak u nas. Uwielbiają znaki, a już najbardziej to ostrzegawcze, które ostrzegają przed... znakami ostrzegawczymi :-D.

Jest też kilka "śmiesznych" zasad tzw. "dobrego zachowania". Wiecie jak zareagować na agresywnego kierowcę? Zrobić mu miejsce i ustąpić pierwszeństwa!!! Uwierzycie?! To pytanie oblałam ;-). Albo co powoduje najwięcej stresu u kierowców?
a/ marne umiejętności innych kierowców
b/ zepsuty samochód
c/ duże natężenie ruchu
d/ kłócący się pasażerowie
Dodam tylko, że jest to test jednokrotnego wyboru.

Bardzo są tu wszyscy ostrożni i jest kilka kategorii "świętych krów". Pierwsza grupa to piesi, dla których zatrzymują się samochody, czy chcą przechodzić przez ulicę czy nie. Druga grupa to rowerzyści, których omija się z daleka, najlepiej jadąc koliejną przecznicą. Wielką migającą i hałaśliwą grupę stanowią karetki, staż pożarna i policja... mnie to aż paraliżuje, że nie wiem jak mam się zachować.

Ale śmiechy śmiechami, ale jak idę taka święta krowa pchając wózkek, to jest mi na prawdę miło że każdy się zatrzyma, uśmiechnie, pomacha. Miło to mało powiedzieć! Więc po mieście samochodem staram się nie jeździć, bo lubię to uczucie jak jest mi miło :-).

poniedziałek, 4 marca 2013

Zimowe spacery

Nazbierałam troche zdjęć z naszych spacero-marszo-biegów z Qbkiem i patrzę dziś za okno i z przerażeniem stwierdzam, że za chwilę to się zupełnie przedawnią. Wiosnę czuć w powietrzu, widać ją na drzewach, słychać rano o świcie za oknem i nawet można odczuć jakimś lekkim przesileniem chyba, bo Qba śpi drugą godzinę i tylko dlatego mogę wrzucić tego posta ;-).

No ale nie o wiośnie, a o zimie miało być. W Vancouver zima jest jakiej byśmy wszyscy chcieli, nie za zimna, czasem tylko jakiś przymrozek nad ranem, bez śniegu, za to pół godziny drogi za miastem 3 metry, bez błota, bo ziemia jak gąbka od początku stworzenia chłonie wodę ile by jej nie było. No czasem pada, ale chyba nie bardziej niż w Krakowie. Da się odczuć że dziś słonecznie prawda? :-)

To wrzucam foty z ostatnich 2 miesięcy. Wszystkie zrobione w odległości max 1 godziny od naszego domu na 9 piętrze.


widok z Burrard Bridge na West End i dalej Cypres (z lewej) i Mount Grouse (z prawej)

English Bay

molo na Granville Island i Granville Bridge, z tyłu Yaletown

widok na English Bay i dalej Cypres z Kitsilano

Żeremie na Jeziorze Bobrów w Stanley Park

Stanley Park

Coal Harbour i widok na North Vancouver

Coal Harbour i widok na North Vancouver

Coal Harbour

West End na pierwszym, Stanley Park na drugim i Mount Grouse na trzecim planie

Lions Head z Cleveland Dam

Duchy przodków

Pogląd, że człowiek to istota wyższa niż zwierzęta i dlatego ma prawo wykorzystywać je i uśmiercać do woli, to wśród dawnych plemion Ameryki Północnej pogląd nie do wyobrażenia. Przyroda nie istnieje po to, żeby człowiek mógł z nią zrobić co chce. Nic do niego nie należy. Człowiek jest częścią przyrody. To od niej zależy jego istnienie. Stąd ceremonie transformacji, przeistaczania się ludzi w zwierzęta i zwierząt w ludzi, stąd mity o kolosach z ogromnymi skrzydłami, cudownych ocaniach ludzi przez bogów pod postacią niedźwiedzia czy wiekie totemy z drzewa cedrowego przedstawiające orły, lub inne mityczne zwierzęta.


Bez względu na to czy przynależy się do klanu Orła, Kruka, Wilka czy Orki, to zespojenie ze światem przyrody miało wymiar zarówno praktyczny jak i duchowy. Na codzień głównie myśliwi, rybacy, zbieracze, równolegle funkcjonowali w równie ważnym świecie duchów. Cztery odrębne duchowiści: ziemi, nieba, morza i duchy pozaziemskie oddziaływują na siebie nawzajem tworząc spójny byt, do którego człowiek może mieć dostęp poprzez święte ceremonie, przywdziewając odpowiednie stroje, maski i wprawiając swoje ciało w transowy taniec.


Żyjąc na ziemi obfitej w surowce, dziką zwierzynę, ryby, drewno, stworzyli mitologię tak spójną z rzeczywistością, która ich otaczała, że czasem można się pomylić patrząc dziś na eksponaty, co było przedmiotem użytkowym, a co służyło szamanowi do uzdrawiania. A może to rozróżnienie tylko nam teraz wydaje się ważne? Może duchy przodków mieszkają w totemach, a założywszy maskę można przeżyć przeistoczenie?